Последние темы
II Bialska Majówka Rowerowa
Как ни крути, а жизнь прекрасна! (Велоклуб Кола-БОК) :: Отчеты о походах и мероприятиях. Общий блог форумчан. Велочтиво. :: Общий блог. Отчеты о поездках.
Страница 1 из 1
20110504
II Bialska Majówka Rowerowa
Статья перепечатана с сайта BKR
Постоянный адрес статьи: http://www.rppp.pl/articles.php?article_id=61
Wielki zamęt na Placu Wolności, dziesiątki kół i mnóstwo uśmiechu. Tak pozytywnie przywitał nas maj. 1 maja 2011 roku odbyła się II edycja Bialskiej Majówki Rowerowej. Na Placu Wolności od wczesnych godzin porannych zaczęli zbierać się rowerzyści.
„Przygotowania”
Wszechobecna reklama (plakaty, telewizja, prasa, internet) sprawiły, że o imprezie organizowanej przez Bialski Klub Rowerowy usłyszało wielu. Na bialskim rynku, zjawiło się blisko 60 rowerzystów. Jak można było zauważyć, na wycieczkę przyjechali młodzi i starsi, kobiety i mężczyźni, doświadczeni i amatorzy turystyki rowerowej. Wszyscy mieli jeden cel – dobrze się bawić i miło spędzić majowy dzień. Królowali rowerzyści z Białej Podlaskiej, jednak nie zabrakł cyklistów z Międzyrzeca Podlaskiego, Sarnak, Parczewa, Siedlec, Lublina, Warszawy czy nawet Brześcia na Białorusi.
W czasie gdy na Placu Wolności zbierali się ludzie, kilkunastu uczestników wyruszyło pod pomnik Jana Pawła II stojący przy ul. Narutowicza. Tam zapaliliśmy znicze i minutą ciszy uczciliśmy pamięć o Papieżu Polaku – Karolu Wojtyle. W dniu dzisiejszym bowiem Jan Paweł II został Błogosławionym.
Pod koniec zbiórki, na Plac Wolności zawitał Pan Prezydent Andrzej Czapski. Porozmawiał on chwilę z rowerzystami a także życzył uczestnikom dobrej zabawy i bezpiecznej jazdy. Powiedział również krótka historyjkę o Panu Janusu Onyszkiewiczu – parlamentarzyście, który do pracy przyjeżdżał rower czym wzbudzał śmiech wśród kolegów. Pan Prezydent zastanawiał się jaka byłaby reakcja bialskiego magistratu, gdyby to on przyjechał do pracy rowerem. Panie Prezydencie, popieramy pomysł! Nie ma co się wstydzić!
„3… 2… 1… start!”
Gdy wszyscy byli już gotowi, wyruszyliśmy. Honorową rundę wokół Placu Wolności przejechaliśmy dwukrotnie, po czym jadąc pod eskorta policji ul. Brzeską, Al. 1000-lecia oraz ul. Sidorską opuściliśmy miasto. Gruntową drogą, poprzez pola, łąki i las jechaliśmy spokojnie, w tempie takim by każdy nadążał za grupą. Na grząskich momentami ścieżkach, niektóre rowery sobie nie radziły zbyt dobrze dlatego kolumna rowerzystów bardzo się rozciągnęła. Niestety słońce, które przywitało nas na Placu Wolności i tak przyjemnie ogrzewało, zaczęło chować się za chmurami.
„Stara chata i koniec słońca”
Dotarliśmy do Dokudowa. Tam zatrzymaliśmy się pod drewnianą chatą krytą strzechą, która miała kiedyś być częścią skansenu. Niestety prace zostały wstrzymane i cała działka teraz niszczeje. Kuba opowiedział uczestnikom wycieczki o dawnym Dokudowie, który (co niektórych zdziwiło) kiedyś był miastem. Dziś jest to mała wioska, bez większego znaczenia. Gdy trwał postój w Dokudowie wiatr lekko przybrał na sile a słońce całkowicie zniknęło za chmurami.
„Skrócony postój w Łomazach i ulewa”
Z Dokudowa do Łomaz droga była ciekawe ale fragmentami ciężka. Miała miejsce kolejna wywrotka (również niegroźna) oraz poważniejsza awaria roweru. Dla jednego rowerzysty zerwał się łańcuch. Na szczęście sprawne pomoc innych rowerzystów i samochód który nas eskortował , uratowały sytuację i poszkodowany mógł jechać dalej. Gdy zbliżyliśmy się do Łomaz, zaczął kropić deszcz, który z każdą minutą się nasilał.
Początkowo planowaliśmy postój przy kościele w Łomazach, jednak deszcz pokrzyżował nasze plany i wszyscy schowaliśmy się pod dachem osłaniającym scenę stojącą na skwerku. Tam znów Kuba zaciekawił rowerzystów opowieścią o Łomazach. Deszcz zelżał, więc postanowiliśmy szybko wyjechać w kierunku Studzianki, która jest blisko Łomaz i przejazd nie jest zbyt długi. Niestety deszcz nas oszukał i w drodze do Studzianki przerodził się w prawdziwa ulewę. Silny wiatr sprawiał, ze krople deszczu pod ukosem „biły w twarz”. Temperatura z przyjemnych 16 stopni spadła do ok. 8. Ci, którzy nie wzięli ze sobą kurtki lub płaszcza przeciwdeszczowego porządnie zmokli.
„Muzeum i cmentarz tatarski”
W końcu udało się dojechać do Studzianki. Tam na szczęście deszcz zelżał a następnie przestał w ogóle padać. Pierwszym naszym przystankiem w Studziance była świetlica, w której Stowarzyszenie Rozwoju Miejscowości Studzianka zorganizowało ciekawą wystawę „330 lat osadnictwa tatarskiego w Studziance”. Rowerzyści słuchali z zaciekawieniem Łukasza Wędy i Sławomira Hordejuka, którzy opowiadali o historii Studzianki i o kulturze tatarów, która tutaj swego czasu rozkwitła. W budynku rowerzyści osuszyli się i przebrali. Niektórzy korzystając z okazji zagrali w tenisa stołowego.
Z muzeum udaliśmy się prosto na cmentarz tatarski, po którym znów oprowadzili nas Łukasz Węda i Sławomir Hordejuk. Jest to obiekt bardzo rzadki w Polsce, który jest celem wielu wycieczek turystów spragnionych wiedzy o regionie.
„Ognisko, odpoczynek i konkursy”
Zmęczeni jazdą, wyziębieni od deszczu i głodni, zajechaliśmy na miejsce gdzie przygotowano dla nas ognisko oraz gorącą zupę, prosto z kociołka zawieszonego nad ogniskiem. Po kilku kęsach chleba i łyżkach gorącej zupy człowiek od razu odzyskał siły i nabrał ochoty do dalszego „majówkowania”.
Przy ognisku piekły się kiełbaski oraz suszyły ubrania. Ludzie odpoczywali a inni zajęli się strzelaniem z łuku oraz grą w KUBB. Kilka osób chciało też zrobić zdjęcia z kozłem chodzącym sobie po podwórku, jednak pies-przybłęda rozdrażnił rogate zwierzę i nie udało się zrobić sesji zdjęciowej.
Zgodnie z planem odbyły się dwa konkursy. Na szczęście zrobiło się trochę cieplej a zza chmur nieśmiało i rzadko, ale czasem wyglądało słońce. Strzelanie z łuku cieszyło się ogromną popularnością. Wielu próbowało swoich sił, jednak nielicznym udało się strzelić w tarcze i zdobyć punkty. Ci, którym ta sztuka się udała zostali nagrodzeni.
Drugim konkursem była średniowieczna gra KUBB. Zasady tej gry są stosunkowo proste. Na przeciw siebie stają dwie drużyny. Ich zadaniem jest zbijanie pionków (rycerzy) przeciwnej drużyny za pomocną drewnianych kołków. Drużyna, która straci swoich rycerzy przegrywa. Ta gra wymaga wiele czasu, a gracz musi się wykazać celnością. Osoby, które zdobyły najwięcej punktów (zbiły największą ilość pionków) dostały nagrody.
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. W czasie ogniska i gier Białorusini z zaprzyjaźnionego klubu rowerowego musieli nas wcześniej opuścić by na spokojnie przekroczyć granicę. Są z tym problemy, więc woleli być na granicy wcześniej. Przed samym wyjazdem zrobiliśmy tylko jeszcze pamiątkowe zdjęcie i Białorusini mogli ruszać w trasę.
Przy ognisku odbyła się również loteria nagród. Każdy bilet był numerowany a wiec każdy miał w niej równe szanse. Zwycięzcy nie ukrywali radości z wygranej. Pani która wygrała pompkę rowerową, był nią zachwycona. Mówiła, że drugi raz w życiu udało się jej cokolwiek wygrać. Takie reakcje bardzo cieszą. Nagroda nie musi być droga, ważne że jest nagrodą i sprawia komuś przyjemność. Tak samo przy konkursach, drobne upominki motywowały uczestników do wytężonej walki z przeciwnikiem.
"Droga powrotna ... pożegnania nadszedł czas"
Po Białorusinach, przyszedł czas i na nas. Według planu opuściliśmy Studziankę ok. 17.00. Na szczęście już nie padało, ludzie osuszyli się przy ognisku wiec jazda zapowiadała się o wiele przyjemniej, niż krótki fragment z Łomaz do Studzianki. Przy głównej drodze, rozdzieliliśmy się i Międzyrzecczanie pojechali osobno krótszą drogą gdyż przez Białą Podlaską mieliby do pokonania znacznie dłuższą trasę.
Przez Ortel Królewski, w którym zrobiliśmy krótki postój, Ortel Książęcy, Ogrodniki i Czosnówkę wjechaliśmy do Białej Podlaskiej. Na trasie przy stacji kolejowej w Ogrodnikach zatrzymaliśmy się dosłownie na dwie minuty, by napić się wody.
Wycieczka zakończyła się na placu przy Państwowej Szkole Wyższej im. Papieża Jana Pawła II, przy ul. Sidorskiej. Tam uczestnicy złożyli pamiątkowy podpis pod plakatem, który Bialski Klub Rowerowy zachowa na pamiątkę. Ci, dla których Bialska Majówka Rowerowa była pierwszym wyjazdem klubowym, dowiedzieli się o możliwości zapisania się do klubu i o warukach uczestnictwa w nim. Podziękowaliśmy sobie za wspólną jazdę i rozjechaliśmy się do swoich domów.
Gdyby nie deszcz, który z pewnością popsuł trochę całą wycieczkę … było by naprawdę fajnie. Po opiniach uczestników można wnioskować, że majówka się udała. Czy organizatorzy się spisali? Nie ma to oceniać Mamy nadzieję, że jesteście zadowoleni z naszej pracy, którą od kilku tygodni wkładaliśmy w przygotowanie imprezy.
Chcielibyśmy w szczególności podziękować:
- Urzędowi Miasta Biała Podlaska, które współfinansowało wycieczkę i dzięki niemu mogliśmy zapewnić taką obsługę imprezy.
- Stowarzyszeniu Rozwoju Miejscowości Studzianka za zorganizowanie ogniska i konkursów w Studziance, a także za pokazanie wystawy i oprowadzenie uczestników po cmentarzu.
- Centrum Informacji Turystycznej w Białej Podlaskiej za zasponsorowanie upominków dla uczestników wycieczki.
- Komendzie Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej za zabezpieczenie wycieczki, w postaci eskorty policji ulicami miasta
- Radiu Biper, Słowie Podlasia i portalowi Puls Miasta za przybycie na wycieczkę i przekazanie informacji o niej mieszkańcom na łamach lokalnych mediów. Reszcie patronów medialnych dziękujemy za promocję imprezy i poinformowanie mieszkańców o zbliżającej się wycieczce.
zdjęcia: Marek Krzewicki, Mariusz Maksymiuk, Łukasz Artyszuk
tekst: Łukasz Artyszuk
Постоянный адрес статьи: http://www.rppp.pl/articles.php?article_id=61
Wielki zamęt na Placu Wolności, dziesiątki kół i mnóstwo uśmiechu. Tak pozytywnie przywitał nas maj. 1 maja 2011 roku odbyła się II edycja Bialskiej Majówki Rowerowej. Na Placu Wolności od wczesnych godzin porannych zaczęli zbierać się rowerzyści.
„Przygotowania”
Wszechobecna reklama (plakaty, telewizja, prasa, internet) sprawiły, że o imprezie organizowanej przez Bialski Klub Rowerowy usłyszało wielu. Na bialskim rynku, zjawiło się blisko 60 rowerzystów. Jak można było zauważyć, na wycieczkę przyjechali młodzi i starsi, kobiety i mężczyźni, doświadczeni i amatorzy turystyki rowerowej. Wszyscy mieli jeden cel – dobrze się bawić i miło spędzić majowy dzień. Królowali rowerzyści z Białej Podlaskiej, jednak nie zabrakł cyklistów z Międzyrzeca Podlaskiego, Sarnak, Parczewa, Siedlec, Lublina, Warszawy czy nawet Brześcia na Białorusi.
W czasie gdy na Placu Wolności zbierali się ludzie, kilkunastu uczestników wyruszyło pod pomnik Jana Pawła II stojący przy ul. Narutowicza. Tam zapaliliśmy znicze i minutą ciszy uczciliśmy pamięć o Papieżu Polaku – Karolu Wojtyle. W dniu dzisiejszym bowiem Jan Paweł II został Błogosławionym.
Pod koniec zbiórki, na Plac Wolności zawitał Pan Prezydent Andrzej Czapski. Porozmawiał on chwilę z rowerzystami a także życzył uczestnikom dobrej zabawy i bezpiecznej jazdy. Powiedział również krótka historyjkę o Panu Janusu Onyszkiewiczu – parlamentarzyście, który do pracy przyjeżdżał rower czym wzbudzał śmiech wśród kolegów. Pan Prezydent zastanawiał się jaka byłaby reakcja bialskiego magistratu, gdyby to on przyjechał do pracy rowerem. Panie Prezydencie, popieramy pomysł! Nie ma co się wstydzić!
„3… 2… 1… start!”
Gdy wszyscy byli już gotowi, wyruszyliśmy. Honorową rundę wokół Placu Wolności przejechaliśmy dwukrotnie, po czym jadąc pod eskorta policji ul. Brzeską, Al. 1000-lecia oraz ul. Sidorską opuściliśmy miasto. Gruntową drogą, poprzez pola, łąki i las jechaliśmy spokojnie, w tempie takim by każdy nadążał za grupą. Na grząskich momentami ścieżkach, niektóre rowery sobie nie radziły zbyt dobrze dlatego kolumna rowerzystów bardzo się rozciągnęła. Niestety słońce, które przywitało nas na Placu Wolności i tak przyjemnie ogrzewało, zaczęło chować się za chmurami.
„Stara chata i koniec słońca”
Dotarliśmy do Dokudowa. Tam zatrzymaliśmy się pod drewnianą chatą krytą strzechą, która miała kiedyś być częścią skansenu. Niestety prace zostały wstrzymane i cała działka teraz niszczeje. Kuba opowiedział uczestnikom wycieczki o dawnym Dokudowie, który (co niektórych zdziwiło) kiedyś był miastem. Dziś jest to mała wioska, bez większego znaczenia. Gdy trwał postój w Dokudowie wiatr lekko przybrał na sile a słońce całkowicie zniknęło za chmurami.
„Skrócony postój w Łomazach i ulewa”
Z Dokudowa do Łomaz droga była ciekawe ale fragmentami ciężka. Miała miejsce kolejna wywrotka (również niegroźna) oraz poważniejsza awaria roweru. Dla jednego rowerzysty zerwał się łańcuch. Na szczęście sprawne pomoc innych rowerzystów i samochód który nas eskortował , uratowały sytuację i poszkodowany mógł jechać dalej. Gdy zbliżyliśmy się do Łomaz, zaczął kropić deszcz, który z każdą minutą się nasilał.
Początkowo planowaliśmy postój przy kościele w Łomazach, jednak deszcz pokrzyżował nasze plany i wszyscy schowaliśmy się pod dachem osłaniającym scenę stojącą na skwerku. Tam znów Kuba zaciekawił rowerzystów opowieścią o Łomazach. Deszcz zelżał, więc postanowiliśmy szybko wyjechać w kierunku Studzianki, która jest blisko Łomaz i przejazd nie jest zbyt długi. Niestety deszcz nas oszukał i w drodze do Studzianki przerodził się w prawdziwa ulewę. Silny wiatr sprawiał, ze krople deszczu pod ukosem „biły w twarz”. Temperatura z przyjemnych 16 stopni spadła do ok. 8. Ci, którzy nie wzięli ze sobą kurtki lub płaszcza przeciwdeszczowego porządnie zmokli.
„Muzeum i cmentarz tatarski”
W końcu udało się dojechać do Studzianki. Tam na szczęście deszcz zelżał a następnie przestał w ogóle padać. Pierwszym naszym przystankiem w Studziance była świetlica, w której Stowarzyszenie Rozwoju Miejscowości Studzianka zorganizowało ciekawą wystawę „330 lat osadnictwa tatarskiego w Studziance”. Rowerzyści słuchali z zaciekawieniem Łukasza Wędy i Sławomira Hordejuka, którzy opowiadali o historii Studzianki i o kulturze tatarów, która tutaj swego czasu rozkwitła. W budynku rowerzyści osuszyli się i przebrali. Niektórzy korzystając z okazji zagrali w tenisa stołowego.
Z muzeum udaliśmy się prosto na cmentarz tatarski, po którym znów oprowadzili nas Łukasz Węda i Sławomir Hordejuk. Jest to obiekt bardzo rzadki w Polsce, który jest celem wielu wycieczek turystów spragnionych wiedzy o regionie.
„Ognisko, odpoczynek i konkursy”
Zmęczeni jazdą, wyziębieni od deszczu i głodni, zajechaliśmy na miejsce gdzie przygotowano dla nas ognisko oraz gorącą zupę, prosto z kociołka zawieszonego nad ogniskiem. Po kilku kęsach chleba i łyżkach gorącej zupy człowiek od razu odzyskał siły i nabrał ochoty do dalszego „majówkowania”.
Przy ognisku piekły się kiełbaski oraz suszyły ubrania. Ludzie odpoczywali a inni zajęli się strzelaniem z łuku oraz grą w KUBB. Kilka osób chciało też zrobić zdjęcia z kozłem chodzącym sobie po podwórku, jednak pies-przybłęda rozdrażnił rogate zwierzę i nie udało się zrobić sesji zdjęciowej.
Zgodnie z planem odbyły się dwa konkursy. Na szczęście zrobiło się trochę cieplej a zza chmur nieśmiało i rzadko, ale czasem wyglądało słońce. Strzelanie z łuku cieszyło się ogromną popularnością. Wielu próbowało swoich sił, jednak nielicznym udało się strzelić w tarcze i zdobyć punkty. Ci, którym ta sztuka się udała zostali nagrodzeni.
Drugim konkursem była średniowieczna gra KUBB. Zasady tej gry są stosunkowo proste. Na przeciw siebie stają dwie drużyny. Ich zadaniem jest zbijanie pionków (rycerzy) przeciwnej drużyny za pomocną drewnianych kołków. Drużyna, która straci swoich rycerzy przegrywa. Ta gra wymaga wiele czasu, a gracz musi się wykazać celnością. Osoby, które zdobyły najwięcej punktów (zbiły największą ilość pionków) dostały nagrody.
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. W czasie ogniska i gier Białorusini z zaprzyjaźnionego klubu rowerowego musieli nas wcześniej opuścić by na spokojnie przekroczyć granicę. Są z tym problemy, więc woleli być na granicy wcześniej. Przed samym wyjazdem zrobiliśmy tylko jeszcze pamiątkowe zdjęcie i Białorusini mogli ruszać w trasę.
Przy ognisku odbyła się również loteria nagród. Każdy bilet był numerowany a wiec każdy miał w niej równe szanse. Zwycięzcy nie ukrywali radości z wygranej. Pani która wygrała pompkę rowerową, był nią zachwycona. Mówiła, że drugi raz w życiu udało się jej cokolwiek wygrać. Takie reakcje bardzo cieszą. Nagroda nie musi być droga, ważne że jest nagrodą i sprawia komuś przyjemność. Tak samo przy konkursach, drobne upominki motywowały uczestników do wytężonej walki z przeciwnikiem.
"Droga powrotna ... pożegnania nadszedł czas"
Po Białorusinach, przyszedł czas i na nas. Według planu opuściliśmy Studziankę ok. 17.00. Na szczęście już nie padało, ludzie osuszyli się przy ognisku wiec jazda zapowiadała się o wiele przyjemniej, niż krótki fragment z Łomaz do Studzianki. Przy głównej drodze, rozdzieliliśmy się i Międzyrzecczanie pojechali osobno krótszą drogą gdyż przez Białą Podlaską mieliby do pokonania znacznie dłuższą trasę.
Przez Ortel Królewski, w którym zrobiliśmy krótki postój, Ortel Książęcy, Ogrodniki i Czosnówkę wjechaliśmy do Białej Podlaskiej. Na trasie przy stacji kolejowej w Ogrodnikach zatrzymaliśmy się dosłownie na dwie minuty, by napić się wody.
Wycieczka zakończyła się na placu przy Państwowej Szkole Wyższej im. Papieża Jana Pawła II, przy ul. Sidorskiej. Tam uczestnicy złożyli pamiątkowy podpis pod plakatem, który Bialski Klub Rowerowy zachowa na pamiątkę. Ci, dla których Bialska Majówka Rowerowa była pierwszym wyjazdem klubowym, dowiedzieli się o możliwości zapisania się do klubu i o warukach uczestnictwa w nim. Podziękowaliśmy sobie za wspólną jazdę i rozjechaliśmy się do swoich domów.
Gdyby nie deszcz, który z pewnością popsuł trochę całą wycieczkę … było by naprawdę fajnie. Po opiniach uczestników można wnioskować, że majówka się udała. Czy organizatorzy się spisali? Nie ma to oceniać Mamy nadzieję, że jesteście zadowoleni z naszej pracy, którą od kilku tygodni wkładaliśmy w przygotowanie imprezy.
Chcielibyśmy w szczególności podziękować:
- Urzędowi Miasta Biała Podlaska, które współfinansowało wycieczkę i dzięki niemu mogliśmy zapewnić taką obsługę imprezy.
- Stowarzyszeniu Rozwoju Miejscowości Studzianka za zorganizowanie ogniska i konkursów w Studziance, a także za pokazanie wystawy i oprowadzenie uczestników po cmentarzu.
- Centrum Informacji Turystycznej w Białej Podlaskiej za zasponsorowanie upominków dla uczestników wycieczki.
- Komendzie Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej za zabezpieczenie wycieczki, w postaci eskorty policji ulicami miasta
- Radiu Biper, Słowie Podlasia i portalowi Puls Miasta za przybycie na wycieczkę i przekazanie informacji o niej mieszkańcom na łamach lokalnych mediów. Reszcie patronów medialnych dziękujemy za promocję imprezy i poinformowanie mieszkańców o zbliżającej się wycieczce.
zdjęcia: Marek Krzewicki, Mariusz Maksymiuk, Łukasz Artyszuk
tekst: Łukasz Artyszuk
II Bialska Majówka Rowerowa :: Комментарии
Команда на это мероприятие собралась следующая:
Я (Вова Бобка) - (на форуме Voffka),
Юрий Монич (Georgiy),
Юрий Карпов (Yuri_karpoff),
Гена Давыдик (boroda),
Володя Кудравец,
Игорь Власюк (Foveon).
Обещались выехать днем ранее Валя Можейка с Юреком, но я их там не увидел. Наверное не доехали.
Проснуться вынужден был в 04.00 утра (лёг в 00.30), и как следствие забыл:
- одеть велотрусы,
- взять сменную обувь и носки,
- взять накидку-пончо,
- велофонарь,
- поставить на вел "мягкое" седло.
При этом в мой маленький велочехол поместился только "шоссер" "z ciekimi oponami".
Пересекали границу на поезде №117 в пустом вагоне. Билетов в кассе уже не было, а вагон для нас был пустой.
Поездка хоть и заняла всего полчаса, но сопровождалась непрерывной перебранкой и руганью с проводницами.
На следующий раз они (проводницы) пообещали, что "нас запомнили и уж точно больше в поезд не пустят". Ну что ж обычная ситуация.
Игорь, кстати, начиная с вагона и на протяжении всей поездки снимал все на видео. Будем надеяться, что в последствии выложит свое творение.
От Тересполя, где мы высадились, спокойно докатили своим ходом до Б.Подляски. С утра, как обычно не было ветра. Солнышко светило в спину и не могло слепить глаза. Машин по трассе в выходной день было мало. В общем, не езда, а одно удовольствие.
На Пляц Вольношьчи мы приехали, как оказалось, первыми. Что было далее, хорошо описано в "теле" темы, жаль что только на польском языке. Увы, читайте "классиков марксизма в первоисточнике"!
Приятно было увидеть всех наших старых друзей: Якуба, Лукаша, Ренату, Едиту, Асю, Людмилу, Юрека Туша, Анджея и всех велотоварищей из Мендзыжеца...Когда я увидел Якуба Сову, то в голове сразу почему-то появилась мысль "бэньдзе и пях, и багна, и кулко", кстати так оно и получилось.
Собралось 60 человек. Это был несомненно успех для организаторов. Ведь в этот день была назначена беатификация Иоанна Павла II. Многие католики неоднозначно отнеслись к затее райда в этот день. Однако, Президент мяста - Анджей Чапски в напутственном слове расслабил сомневающихся фразой, что бывший папа был большим поклонником спорта и физкультуры вообще.
С того места, где было огниско, наша группа в составе тех же 6 человек отправилась на Тересполь через Piszczac.
Докатили быстро. Наши хлопачки немного посоревновались между собой, но как я понял - победила дружба и Кудравец.
В набранном темпе езды и выражением лица "морда лопатой" через "Варшавский мост" проехать не удалось. Нас завернули с позором обратно. Пришлось тянуться на вокзал и ждать 22.00. Немного поторговавшись с кассиром был куплен билет до Бреста (один на пятерых, ведь Кудравец растворился в темноте польской ночи).
Все проводники были очень вежливы, хоть к попе прикладывай. Одна тётя даже погладила Игоря Власюка по велошлему и поздравила с 01 мая. Не думаю, что она была пьяна. Просто она - хороший и мягкий человечек. Побольше бы таких людей в поездах.
В целом поездка была непростой, но очень веселой из-за обилия настоящего самцового юмора.
Что касается меня лично, то я не кисло промёрз промокнув под дождём. Однако, не простудился. Обратная дорога выгнала из меня "семь потов", а с ними холод.
В целом "от дома - до дома" проехали более 130 км.
Что я вынес для себя из этой поездки:
- никогда больше не надевать кеды, которые моментально промокают от дождя и сохнут целые сутки,
- по пересеченной местности ездить только на широкой резине и велике с амортизаторами,
- после 100 км пути от "деревянного" седла попа тоже становится "деревянной".
По лицам коллег я удовлетворенно для себя отметил, что они не пожалели о поездке. Это для меня было главным.
ГРУППОВОЕ ФОТО!
Последний раз редактировалось: Voffka (Чт 5 Май - 12:15), всего редактировалось 1 раз(а)
Я (Вова Бобка) - (на форуме Voffka),
Юрий Монич (Georgiy),
Юрий Карпов (Yuri_karpoff),
Гена Давыдик (boroda),
Володя Кудравец,
Игорь Власюк (Foveon).
Обещались выехать днем ранее Валя Можейка с Юреком, но я их там не увидел. Наверное не доехали.
Проснуться вынужден был в 04.00 утра (лёг в 00.30), и как следствие забыл:
- одеть велотрусы,
- взять сменную обувь и носки,
- взять накидку-пончо,
- велофонарь,
- поставить на вел "мягкое" седло.
При этом в мой маленький велочехол поместился только "шоссер" "z ciekimi oponami".
Пересекали границу на поезде №117 в пустом вагоне. Билетов в кассе уже не было, а вагон для нас был пустой.
Поездка хоть и заняла всего полчаса, но сопровождалась непрерывной перебранкой и руганью с проводницами.
На следующий раз они (проводницы) пообещали, что "нас запомнили и уж точно больше в поезд не пустят". Ну что ж обычная ситуация.
Игорь, кстати, начиная с вагона и на протяжении всей поездки снимал все на видео. Будем надеяться, что в последствии выложит свое творение.
От Тересполя, где мы высадились, спокойно докатили своим ходом до Б.Подляски. С утра, как обычно не было ветра. Солнышко светило в спину и не могло слепить глаза. Машин по трассе в выходной день было мало. В общем, не езда, а одно удовольствие.
На Пляц Вольношьчи мы приехали, как оказалось, первыми. Что было далее, хорошо описано в "теле" темы, жаль что только на польском языке. Увы, читайте "классиков марксизма в первоисточнике"!
Приятно было увидеть всех наших старых друзей: Якуба, Лукаша, Ренату, Едиту, Асю, Людмилу, Юрека Туша, Анджея и всех велотоварищей из Мендзыжеца...Когда я увидел Якуба Сову, то в голове сразу почему-то появилась мысль "бэньдзе и пях, и багна, и кулко", кстати так оно и получилось.
Собралось 60 человек. Это был несомненно успех для организаторов. Ведь в этот день была назначена беатификация Иоанна Павла II. Многие католики неоднозначно отнеслись к затее райда в этот день. Однако, Президент мяста - Анджей Чапски в напутственном слове расслабил сомневающихся фразой, что бывший папа был большим поклонником спорта и физкультуры вообще.
С того места, где было огниско, наша группа в составе тех же 6 человек отправилась на Тересполь через Piszczac.
Докатили быстро. Наши хлопачки немного посоревновались между собой, но как я понял - победила дружба и Кудравец.
В набранном темпе езды и выражением лица "морда лопатой" через "Варшавский мост" проехать не удалось. Нас завернули с позором обратно. Пришлось тянуться на вокзал и ждать 22.00. Немного поторговавшись с кассиром был куплен билет до Бреста (один на пятерых, ведь Кудравец растворился в темноте польской ночи).
Все проводники были очень вежливы, хоть к попе прикладывай. Одна тётя даже погладила Игоря Власюка по велошлему и поздравила с 01 мая. Не думаю, что она была пьяна. Просто она - хороший и мягкий человечек. Побольше бы таких людей в поездах.
В целом поездка была непростой, но очень веселой из-за обилия настоящего самцового юмора.
Что касается меня лично, то я не кисло промёрз промокнув под дождём. Однако, не простудился. Обратная дорога выгнала из меня "семь потов", а с ними холод.
В целом "от дома - до дома" проехали более 130 км.
Что я вынес для себя из этой поездки:
- никогда больше не надевать кеды, которые моментально промокают от дождя и сохнут целые сутки,
- по пересеченной местности ездить только на широкой резине и велике с амортизаторами,
- после 100 км пути от "деревянного" седла попа тоже становится "деревянной".
По лицам коллег я удовлетворенно для себя отметил, что они не пожалели о поездке. Это для меня было главным.
ГРУППОВОЕ ФОТО!
Последний раз редактировалось: Voffka (Чт 5 Май - 12:15), всего редактировалось 1 раз(а)
С удовольствием прочла этот отчет. Вова, поздравляю с хорошим литературным слогом. И твой тонкий юмор - в тему. Читается весело и с интересом. Я рада, что вы все получили удовольствие и даже мелкие неприятности, в виде дождя и пр., не помешали.
Перед отъездом, когда выдалось несколько минут пообщаться, я заручился поддержкой Якуба Совы, что в следующем году мы вместе подготовим и реализуем совместный (возможно трансграничный) велопроект с участием как минимум двух клубов BKR и Кола-БОК, подобный тому, который был проведен год назад -"Grunwald 600".
Похожие темы
» ФОТООТЧЕТ. V Bialska Majówka Rowerowa 25.05.2014
» Третья "Bialska Majowka Rowerowa". Фоторепортаж.
» "Majowka 2011" в Бялой Подляске!
» Międzynarodowa Poczta Rowerowa przez puszczę
» Третья "Bialska Majowka Rowerowa". Фоторепортаж.
» "Majowka 2011" в Бялой Подляске!
» Międzynarodowa Poczta Rowerowa przez puszczę
Права доступа к этому форуму:
Вы не можете отвечать на сообщения
|
|
Сб 19 Фев - 17:41 автор Deni
» Одесская велосотка 2017
Вт 11 Апр - 13:52 автор Vladimir_S
» "Беловежская светлица"
Пт 10 Мар - 14:05 автор witek
» Подготовка к сезону.
Пт 10 Мар - 14:04 автор witek
» Майовка с клубом «MOSiR – HURAGAN» и 9 МАЯ.
Вс 5 Мар - 19:20 автор witek
» План мероприятий на 2017 год
Ср 22 Фев - 9:20 автор Светлана
» SERPEL -2017
Ср 18 Янв - 18:44 автор witek
» С Новым 2017 годом!
Сб 31 Дек - 18:54 автор ValodZia
» Культуру в массы!
Ср 7 Дек - 13:12 автор Pablo
» Новый сервис объявлений и барахолки.
Ср 30 Ноя - 18:12 автор Admin
» Погранзона
Чт 10 Ноя - 14:12 автор konstantin77
» Поиск интересных мест!
Пт 14 Окт - 10:10 автор Admin